Ja byłam na nim w piątek...I mogę śmiało powiedzieć, że jest na tyle rewelacyjny, że fani Piły mogą z niego wybiegać, gubiąc po drodze popcorn. A dlaczego? Hmm. Obraz jest w swych założeniach bardzo ascetyczny. Mamy tu parę małżonków. On jest poważanym psychiatrą, który prowadzi niekoniecznie zdrowe w swoje istocie seanse psychoterapeutyczne dla swojej żony, aby pomóc jej wyjść z depresji po tragicznej - lecz czy niezawinionej? - śmierci ich synka. Metoda odczulania żony od tego, czego się boi i wyjazd na łono natury, do domku, gdzie uprzednio pracowała nad pracą na temat czarownic i istoty zła, okażą się złym pomysłem. Zrobi się krwawo, strasznie i psychodelicznie. Uważam więc, by każdy, kto nosi się z zamiarem obejrzenia „Antychrysta", przygotował się na wstrząs psychiczny. Dystrybutor, nie wiem, czy z głupoty, czy raczej chęci zysku, spowodował, że na otoczkę medialną wokół filmu i zapowiedzi reżysera o pornograficznym horrorze, sugerujące rozbuchanie seksualne, przemoc i lejącą się wokół krew nabrało się wiele nieświadomych swego losu ludzi, robiąc sobie krzywdę, być może gorszą niż zakrztuszenie się wspomnianym uprzednio popcornem.
Film wywołuje w pierwszej chwili zdrową reakcję obronną, odrzucenie i natychmiastową chęć zapomnienia o dwóch godzinach zgrozy. A szkoda dobrego filmu, bo kiedy z pamięci znikną obrazy krwawych wytrysków, wycinania sobie łechtaczki i przewiercania nogi, słowem - nastąpi otrząśnięcie - człowiek nabiera sił na zagłębienie się w głęboką warstwę filozoficzną i symboliczną. Oprócz wojny między płciami ( twierdzenie co poniektórych, że zło pochodzi od kobiet i to, że my je powodujemy
), znajdziemy tu wszechobecną działalność Szatana („Natura to kościół Szatana" -mówi w przypływie natchnienia bohaterka), a świat to kraina chaosu, szerzącego się zła i obłędu. Poza poutykaną wszędzie symboliką (czasem przesadzoną, np. w postaci gadającego lisa), dużym atutem filmu jest realizm psychologiczny postaci, wiodących nas bez większych upadków do krwawego finału, który wydaje się nam nieuchronną koniecznością.
Reasumując, dla mnie „Antychryst" nie jest filmem ani pornograficznym (bo więcej jej można znaleźć w klipach muzycznych) ani horrorem (porównując do klasyki gatunku - za mało ketchupu), ale dobrym filmem psychologicznym. Filmem, po którym widz wyjdzie z zawrotem głowy.
Ostatnio edytowano 7 czerwca 2009, o 13:21 przez Sasza, łącznie edytowano 1 raz