Ja Wam powiem, czemu ona przechodzi do kontrataku - bo zarówno ona jak i jej "nowa przyjaciólka" są trochę
i swoim zachowaniem pretendują do czubków. Wybaczcie, ale tylko taka konkluzja przychodzi mi na myśl kiedy słyszę teksty w takim stylu: "po co Ty jeszcze żyjesz - umrzyj" (czy coś podobnego); "imprezki i znajomi...priorytet w moim życiu"; i "Mam co chciałam, a resztę mam w dupie".
Vedis - rozumiem Madziarę. Krytyka, zwłaszcza taka nie w 4 oczy, ale przy wszystkich, czasami pomaga otworzyć oczy ludziom na to co robią i mówią, ale jak widać w przypadku tych 2 naszych koleżanek nie odegrała swojej roli.
Btw. tekst "wielkie mi co" naprawdę mnie ruszył. Taak, ten temat to odpowiednie miejsce - ludzie ubodzy emocjonalnie. Pasuje jak ulał do Was obu, bo macie takie samo podejscie i priorytety
(wybacz Micho, nie zamierzałem niczego o Tobie pisać, ale Twoje zachowanie jest jak w mordę strzelił tak samo głupie i bezmyślne jak Werony, a skoro potrafiłaś zachować się jak małe rozkapryszone dziecko to teraz powinnaś umieć dorosnąć i przyjać choć krytykę swoich poczynań, bo na naprawę tego co popsułaś raczej nie masz odwagi się zdobyć i się nie zdobędziesz, bo to Cię widać z tego wszystkiego przerasta).
Tak sobie myślę, że osoby, które miały tą wątpilwą przyjemność poznać i żyć w związku z takimi osobnikami (lub w podobnych przypadkach) nie wiedziały do końca z kim mają do czynienia i powinny same na własne oczy zobaczyć co one myślą i piszą - sądzę, że po takiej terapii szybko wyzdrowiały by i za nic nie chciały mieć do czynienia z podobnymi ludźmi
(no, ale w tych przypadkach jest to niewykonalne - jedna nie żyje, a z drugą brak kontaktu, choć próbowałem).
Dlatego ja też uważam, że dalsza dyskusja na ten temat jest bezcelowa. Bo i po co? Osoby, których dotyczy to bezspornie uparte, zapatrzone w siebie dzieciaki, które na nieszczęście innych osób nigdy nie dorosną. To osoby, które nie myślą co robią i jaki wpływ mają ich decyzje na życie innych ludzi. Bo same przyznacie, że żadna z Was 2 nie miała za grosz odwagi żeby walczyć i naprawić cokolwiek w relacjach z tymi dziewczynami - pod przykrywką: nie chcę, nie mogę, wybieram wolnośc, tak jest mi dobrze. Dziwią mnie takie słowa i działania wobec osoby, z którą wczęśniej tyle Cię łączyło i wiele dzieliłaś. To wstyd i gańba, jak mówią na śląsku. I chole*nie duże tchórzostwo, bo nie jest sztuką zniszczyć związek z 2 osobą i ją samą przy okazji, sztuką jest potem zdobyć się na odwagę i potrafić to wszystko odbudować.
Podobnie więc, jak Madziara - kończę z tym syfem. Każdy niech robi już jak uważa, opamiętanie i tak swoje pokaże w swoim czasie.
(Wera, ucieczka w potrzebie do mamusi tylko potwierdza to, co o Tobie inni myślą: jesteś jeszcze jak małe dziecko, które nie radzi sobie w życiu i konsekwencjami swoich czynów).