Powodów do radości mam wiele - ot, choćby piękna pogoda
. Byłoby zbrodnią z tego nie skorzystać, więc ja, mój facet i nasi znajomi wybraliśmy się na rowerową wycieczkę za miasto zaraz po zajęciach. W dodatku chłopaki, jak to zwykle - musieli wyciągnąć nas na boisko, więc mam już pamiątkę - pięknego siniaka, którego się dorobiłam podczas gry. No, ale było fajnie (choć za koszem nie przepadam, no ale gwoli kompromisu
...). Same przyjemności.
No i wreszcie mam spokój - koniec ze złośliwościami, docinkami i żalami. Mój facet wkroczył do akcji i słusznie, bo Wera przesadzała. Wykończyła już jedną osobę, którą w zasadzie powinna sama chronić i dbać o nią, w zamian za to, co sama dostała, ale do pewnych upartych, zapatrzonych w siebie ludzi nie docierają pewne rzeczy.
No i odczuwam pewną perwersyjną przyjemność, że sprawiedliwości stało się zadość, ale tak zawsze jest, więc prędzej czy później i tak by za swoje dostała - jak Kuba Bogu...